Zofia Romanowska z d. Wasiak (1907-?)

Zdjęcie

Rodzice

Bronisława Wasiak

Paweł Wasiak

Dzieci

Andrzej Romanowski


Urodziła się w 1907 r. w Budach Zosinych – jako najmłodsza z córek – Bronisławy i Pawła Wasiaków. Gdy rodzice przenieśli się do Pruszkowa, tu ukończyła szkołę podstawową, a potem gimnazjum im. T. Zana. Niedługo przed wybuchem wojny poznała Antoniego Romanowskiego. Po krótkim okresie narzeczeństwa nastąpił ślub, po którym przeniosła się do Radomia. Tam w 1936 r. urodził się i został ochrzczony syn – Andrzej. Rok 1939 odmienił sytuację rodziny. Antoni Romanowski, przedwojenny policjant, podzielił los oficerów wywiezionych na Wschód, dostał się do obozu w Ostaszkowie i został zamordowany przez Sowietów w 1940 r. (nazwisko jego znajduje się na tzw. liście katyńskiej). Po wybuchu wojny przeniosła się do Pruszkowa i zamieszkała w domu przy ul. Owocowej 13, u brata – Stefana i jego rodziny. Podobnie jak wszyscy mieszkańcy tego domu, zarabiała na utrzymanie produkcją papierosów. Andrzej stał się członkiem przedszkola prowadzonego przez Felicję Wasiak, a także bardzo hermetycznego, bo 3-osobowego „związku” pod nazwą WRW (Wasiak, Romanowski, Wolski), powołanego najprawdopodobniej przez jego przywódcę – Marka. W ramach organizowanych przez niego „akcji” uczestniczył w różnych „męskich” wyprawach na ledwo zamarzłe stawy w parku Potulickich, igrając z losem na kruchej warstwie lodu; w poszukiwaniach łusek od nabojów i resztek amunicji, służących do zabaw w wojsko. Matka starała się tłumić niebezpieczne zapędy jedynaka, ulegającego wpływom „herszta”, kategorycznie zabraniając wspólnych wypadów do miejscowych kąpielisk: na Ostoi – „glinianek” i w Pęcicach – stawów zwanych „Kapry”. Po wyzwoleniu kraju od okupanta bardzo długo łudziła się powrotem męża, nie mając pojęcia o mordzie sowieckim, głęboko ukrywanym w czasach PRL-u. Opuściła wraz z synem Pruszków, podążając za wszystkimi siostrami, które przeprowadziły się z tego miasta do Gdyni. Tam zamieszkała w dzielnicy Grabówek i wspólnie z siostrą Stanisławą Mrożewską prowadziła sklep. Gdy ten nie wytrzymał próby czasu, pognębiony domiarami podatku, przeniosła się do pracy biurowej w urzędzie skarbowym. Zmieniała adres zamieszkania jeszcze dwukrotnie, ostatnia zmiana przyniosła sąsiedztwo z zamieszkałym w tym samym bloku siostrzeńcem – Tadeuszem Krysiakiem i jego rodziną. Zmuszona do szukania lepszych warunków finansowych, żeby móc kształcić syna, zamieniła pracę w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej na pracę w administracji przedsiębiorstwa połowowego „Arka” . Zawsze zatroskana o los swego jedynaka, niekiedy nadopiekuńcza, bardzo aktywnie uczestniczyła w życiu całej licznej rodziny osiadłej na Wybrzeżu, będąc „pogotowiem ratunkowym” w nadzwyczajnych przypadkach, w pielęgnacji chorych sióstr itd. Była szczególnie zżyta z Jadwigą Tomczyk, którą wspierała w najtrudniejszych chwilach choroby i śmierci jej męża, gruźlika – Leopolda (Lopka), a potem – cierpiącej na nowotwór – córki Elżbiety (Lilki). Mimo dramatycznych własnych przeżyć i niełatwego życia, do późnych lat zachowała świetną kondycję. Pracował na to jej tryb życia. Regularnie, rokrocznie korzystała z zabiegów sanatoryjnych, zawsze dużo spacerowała; po przejściu na emeryturę, w ramach uniwersytetu trzeciego wieku, jeździła do stosownego ośrodka na Witominie, na zajęcia w sekcji gimnastycznej i rozwijającej zdolności artystyczne. Jej silny organizm poradził sobie z niebezpiecznym atakiem sepsy i doskonale zniósł zabieg wszczepienia rozrusznika serca po osiągnięciu 100 lat życia. W wieku dziewięćdziesięciu kilku lat, pod wpływem syna, który wyposażył ją w farby i kredki, zaczęła malować. Jej obrazy (obok malarstwa syna Andrzeja i wnuka Szymona) były eksponowane w Gdańsku, w Galerii „Triada”, podczas wystawy obrazującej twórczość trzech pokoleń Romanowskich. Do dziś uwielbia pobyty na Kaszubach nad jeziorem Mausz. Nie korzysta jednak z możliwości zakwaterowania w murowanym obiekcie ośrodka – woli mieszkać w domku kampingowym. Zawsze ruchliwa, o żywym usposobieniu, towarzyska, świetna gawędziarka, regularnie organizowała raz w tygodniu obiady dla najbliższych koleżanek. Zmartwieniem jej stał się fakt, że stopniowo liczba ich stopniała. Jest znawcą ryb, potrafiąc jednym rzutem oka bezbłędnie ocenić ich świeżość na ladzie. Zna tajemnice przyrządzania i jest monopolistą w ich dostawach na rodzinny stół wigilijny. Cieszy się samodzielnością, zawsze gotowa do podejmowania gości, częstowania własnoręcznie przygotowanymi potrawami i niepozwalająca sobie pomóc nawet przy nakrywaniu stołu. W 100-lecie urodzin została uhonorowana dyplomami i gratulacjami przez prezydenta Gdyni, Szczurka, który gościł ją w swej siedzibie. Odbyła się też specjalna uroczystość zorganizowana przez członków Rodziny Katyńskiej, do której należy. Z tej okazji został z nią przeprowadzony wywiad Telewizji Gdańskiej. Nagranie na DVD jest w posiadaniu rodziny. Dla jej członków jubilatka zorganizowała dwudniowe okazjonalne spotkanie, upamiętnione na zdjęciach. W 2011 r., z okazji 104 rocznicy urodzin, została zaproszona na uroczystości jubileuszowe na Zamku Warszawskim przez prezydenta Polski .


Oprac. Hanna Wasiak (sierpień 2011 r)