Hanna Wasiak (1939)

Rodzice

Felicja Wasiak

Stefan Wasiak


Urodziła się w Pruszkowie w 1939 r. – 9.07. (brat Marek pięć lat wcześniej – 7.09., co pomagało w utrwaleniu tych dat, choć w tradycji rodzinnej nie było zwyczaju świętowania rocznic urodzin).

Pojawienie się potomka płci żeńskiej – aczkolwiek „wymodlone” dla córki Felicji przez Kazimierę Możdżeńską – niekoniecznie musiało być uznane za najszczęśliwsze dwa miesiące przed wybuchem wojny. Już chrzest przysporzył kłopotów, bo w związku z mobilizacją do wojska brakowało kandydatów na „ojców”, pozyskano więc w tym celu nieletniego syna organisty (a może sędziwego kościelnego?). Od razu nie było lekko, choć „z górki”: raczkowanie po schodach podczas zjeżdżania po poręczy przez starszych braci – Marka, Jacka i Andrzeja – skończyło się dla niej twardym lądowaniem z wysokości I piętra. Pozostała po tym pamiątkowa blizna. Piętno „męskich” zabaw wycisnęło się w postaci niejednego siniaka i guza. Brakowało lalek i dziewczyńskich zabawek, musiało więc wystarczyć dreptanie za braćmi urządzającymi gonitwy po podwórkach, kryjówki, podchody, wigwamy i ogniska. Wdrapywała się na drzewa, niejednokrotnie z nich spadając, przedzierała przez żywopłoty w drodze na „dzierżawę” po ulęgałki u sąsiada (Ciszewskiego), wspinała na płoty dumna, że też potrafi. Jednak wstąpienie do WRW (związku założonego przez Wasiaka, Romanowskiego,Wolskiego) pozostało w sferze niedościgłych marzeń. Wobec niepożądanego członkostwa w tej „męskiej” organizacji próbowała dopisać inicjał swego imienia do skrótu WRW, wyciętego w korze kasztanowca około 2 metrów nad ziemią. Aspiracje okazały się nadmiernie wysokie. Noc okupacji zapisała się w jej pamięci mdłym płomykiem lampy naftowej; odgłosami żołnierskiego marszu w takt niemieckiej piosenki „Haj li haj lo”, dobiegającymi z sąsiedniego boiska szkoły okupowanej przez Wehrmacht; atmosferą lęku przed łapanką w czasie wypadów do Warszawy z matką, odwiedzającą swą siostrę Genkę, zamieszkałą z synem Jackiem na Tamce; tużpopowstaniową wędrówką na Ostoję (działkę Adamskich) w klimacie opowieści kogo aresztowano lub rozstrzelano; oglądanymi eskadrami samolotów lecących nad Warszawę; zajęciem przez Niemców parteru domu przy Owocowej i zdemaskowaniem przez nich wykonanej pod podłogą skrytki; zrzuconą przez radziecki samolot na sąsiedni dom bombą i… hiper-zimną sypialnią, z lodowatą pościelą, w której nie sposób było się rozgrzać, gdy jedynym źródłem ciepła była wkładana do łóżka kamionkowa butelka z gorącą wodą. Oprócz „zimnego wychowu” w pamięci pozostały też niezbyt urozmaicone śniadania (manna na wodzie lub mleku) i ewakuacja przez babcię do kuchni na specjalny smakołyk, niezwykle intrygujący dzieci z tajnego przedszkola prowadzonego przez matkę. Smakołyk ten, określany jako „czekoladowe kluseczki”, był w rzeczywistości razowymi zacierkami, które babcia uważała za stosowne podawać wnuczce bez kontaktu wzrokowego z pszennymi bułkami z szynką, przynoszonymi przez niektórych przedszkolaków. Przedszkole zapamiętała jako grupę kilkanaściorga dzieci zajętych zabawą, różnymi inscenizacjami, ale i edukacją (jak wynika z fotografii – również patriotyczną). Mając 3 lata, podpatrując starszych, sylabizujących z Elemetarza Falskiego, nauczyła się czytać i wkrótce pisać. Tylko z rachowaniem nie szło najlepiej. Stąd w późniejszych latach posyłanie jej po zakupy, ze względu na kasę, było zawsze ryzykowne.

Lata szkolne zaczęły się dość wcześnie. Uparła się iść do pierwszej klasy mając 6 lat, wbrew stanowisku kierownika szkoły im.Tadeusza Kościuszki – Władysława Mazurkiewicza, który jednak na prośbę matki, nauczycielki w tej szkole, ustąpił. Nowe środowisko, otoczenie rówieśników zainspirowało ją do rysowania – głównie postaci koleżanek i kolegów, wycinania ich sylwetek z papieru i zabaw w szkołę. Produkcja osiągnęła niebywałe rozmiary – setki tzw. „wci”. Był to dorobek najściślej chroniony i cenny, bo wykonany własnoręcznie. Niestety, skrytka pod pudłem fortepianu okazała się nie najbezpieczniejszym schowkiem i zbiór przepadł w rozgrywkach z braćmi, którzy też mieli swoje powody, by załatwić porachunki ze „Zgagą” (być może wskutek groźby ujawnienia przed rodzicami ich „grzeszków”). Okres pobytu w szkole im. T.Kościuszki skończył się wraz z promocją do 5 klasy. Wówczas (1949) rozpoczął się strajk rodziców w proteście przeciw usunięciu nauczania religii i przekształceniu tej placówki w szkołę Towarzystwa Przyjaciół Dzieci (TPD), czyli świecką, co oznaczało nauczanie zgodne z teorią marksistowsko-leninowską i w duchu realizmu socjalistycznego. Strajk zakończył się aresztowaniem kilkunastu uczestniczek i decyzji nie cofnięto. Wówczas matka przeniosła ją do Szkoły im. S. Żółkiewskiego, gdzie sama również zaangażowała się do pracy jako nauczycielka. Po ukończeniu 7 klasy zdała egzamin do Liceum Ogólnokształcącego im.T.Zana w Pruszkowie. Coroczne egzaminy były zmorą jej życia szkolnego już od 5 klasy – do matury. Towarzyszyła temu rozpaczliwa w ich przededniu konstatacja, że „nic nie umie”. Maturę uzyskała w 1956 r. Nie dostawszy się od razu na studia Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, rozpoczęła je w następnym roku. W czasie „pauzowania” uzyskała pracę w Wydawnictwie Czasopism Technicznych Naczelnej Organizacji Technicznej (o paradoksie, na stanowisku starszego rachmistrza!). Dzięki życzliwości współpracowników patrzących przez palce na częstą nieobecność przy biurku świeżo upieczonej studentki, udało jej się połączyć podwójne obowiązki. Niemała w tym zasługa redaktora Stanisława Teligi (brata słynnego żeglarza Leonida), który – jak twierdził – nie mógł narażać firmy na marnowanie młodego potencjału. Stąd stała się możliwa zmiana pracy administracyjnej na korektorską i wreszcie redaktorską, czyli przejście wszystkich szczebli działalności wydawniczej.

Po kilku latach pracy skorzystała z „przywileju” umieszczenia jej na jednym z kilku miejsc (otrzymanych przez Naczelną Organizację Techniczną z puli Rady Ministrów) w Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, bez potrzebnego okresu tzw. kandydowania – otworzyło to drogę do otrzymania promesy zameldowania w Warszawie. W 1970 r. została szczęśliwą posiadaczką kluczy do M2 z kredytem do spłacenia w ciągu 25 lat. Niestety, na założenie telefonu stacjonarnego (o komórkowych nikt wtedy nie słyszał) przyszło jej czekać jeszcze ponad 10 lat. W latach 70. luksusem było też posiadanie małego fiata – towaru wówczas reglamentowanego. W NOT – podobnie jak w innych instytucjach – przepustką do jego zdobycia stały się talony. Otrzymała ów talon wśród nielicznych wyróżnionych, nie zamierzając go jednak realizować dla siebie, ale przekazując bratu (dość wysokie spłaty kredytu mieszkaniowego, jak też brak stosownych predyspozycji). Oko partyjnej egzekutywy długo jednak śledziło, czy uzyska prawo jazdy, węsząc w tym prawdopodobieństwo spekulacji. Funkcję sekretarza redakcji pełniła kilka lat w miesięcznikach: Przegląd Budowlany, potem Opakowanie, a następnie Wiadomości Telekomunikacyjne. W latach 70. przez cały okres istnienia Przeglądu Polskiej Techniki współpracowała z jego redakcją, korygując na zlecenie rosyjskojęzyczną wersję pt.:Obzor Polskoj Techniki. W 1992 r. została zastępcą redaktora naczelnego w miesięczniku Przegląd Telekomunikacyjny i Wiadomości Telekomunikacyjne. W latach osiemdziesiątych rozpoczęła też współpracę z Ośrodkiem Poczty i Telekomunikacji Ministerstwa Łączności, stając się na parę lat jego półetatowym pracownikiem i redagując miesięcznik (potem kwartalnik): Technika i Eksploatacja Poczty. Mimo fascynacji językoznawstwem, historią języka, etymologią, dialektologią, a także terminologią, z której zrobiła dyplom na Wydziale Filologii Polskiej UW, była zawsze redaktorem periodyków o profilu technicznym, ukończywszy także na Uniwersytecie Warszawskim w latach 70. podyplomowe studia dziennikarskie.

Niewątpliwym fenomenem jest fakt, że na przeszło pół wieku związała się z tą samą instytucją wydawniczą (obecna jej nazwa: Wydawnictwa Czasopism i Książek Technicznych SIGMA NOT). Choć produkt tej instytucji stanowiła prasa techniczna, to – podobnie jak wszystkie inne rodzaje wydawnictw w PRL – podlegała ona dyrektywom Biura Prasy i Propagandy KC PZPR i stosownej polityce kadrowej. Stopień upolitycznienia wydawał się tu jednak znacznie mniejszy, co powstrzymywało przed ucieczką w działalność ściśle humanistyczną. Było to miejsce zatrudnienia osób z tzw. „tajemnicą”. Pod koniec lat 50. i na początku 60. znaleźli się tam ludzie z dawnego podziemia AK lub rodzinnie z nim związani, ale też ich prześladowcy, jak kpt Dusza, słynący z okrucieństwa funkcjonariusz UB, który po odsiadce w czasach gomułkowskich uzyskał przejściowo cichy i wygodny azyl na jednym z kierowniczych stanowisk. Także w czasach Solidarności , a później stanu wojennego – gdy po przymusowym zawieszeniu działalności Wydawnictwa od grudnia 1982 do września 1983 dokonano tzw. weryfikacji – nastąpił desant na tych, których należało inwigilować. Znaleźli się więc obok siebie i kaci, i ofiary. Z perspektywy lat, ze względu na ówczesne zakłamanie historii, fałsz propagandy i zmowę milczenia, uznała cały okres pracy w tym swoistym tyglu za straconą bezpowrotnie szansę przyjrzenia się ludziom z różnych powodów „interesującym”.

Dyplomy, różnego rodzaju uhonorowania, odznaczenia (w tym państwowe: Srebrny Krzyż Zasługi) i stowarzyszeniowe: Srebrna i Złota Odznaka NOT, Srebrna i Złota Odznaka Stowarzyszenia Elektryków Polskich nie rozpierały jej szczególną dumą. Ale z satysfakcją przyjęła Medal im.prof. J.Groszkowskiego. Wielkim urozmaiceniem jej życia, które przypadło głównie na czasy siermiężnego PRL-u, była turystyka (piesze wędrówki, w tym górskie, turystyka narciarska), a gdy zelżała nieco polityka paszportowa – także turystyka zagraniczna. W bardzo trudnych wówczas warunkach jej organizowania (konieczność posiadania paszportów i wiz, ograniczona wysokość wymienianej waluty) objechała niemal całą Europę, środkową i wschodnią Turcję, część Afryki, Izrael, Jordanię.

Za największy swój sukces życiowy uznała jednak u kresu swej działalności zawodowej oswojenie komputera (przeszła na emeryturę w 2004 r. po 47 latach pracy). Eksperymenty z grafiką komputerową zaowocowały kilkunastoma zrealizowanymi projektami okładek redagowanego przez nią Przeglądu Telekomunikacyjnego i WT. Jej hobby stały się też wykonywane za pomocą programu komputerowgo projekcje fotograficzno-muzyczne. Zgromadziła ich na DVD około kilkudziesięciu.

Zainteresowawszy się cyklem książkowym pt. Historia Pruszkowa w zarysie, wydawanym przez Powiatową i Miejską Bibliotekę Publiczną w tym mieście, udzieliła autorowi III jej tomu (M.Skwarze) pomocy w redagowaniu, korygowaniu oraz uzupełnianiu tego wydawnictwa stosownymi informacjami na temat okupacji, a także ilustracjami z rodzinnego archiwum. Współpraca ta była kontynuowana przy wydaniu książki „Pruszkowscy Żydzi” oraz obszernej monografii pruszkowskiego AK-owskiego podziemia pt.: Trwaliśmy przy Tobie Warszawo. W ostatnich latach, gdy stał się możliwy szerszy dostęp do źródeł i opracowań historycznych oraz publikacji, które nie mogły wcześniej ujrzeć światła dziennego, wzrósł jej apetyt na tego rodzaju lektury, tym silniejszy, im mniej przed nią pozostało czasu.


Oprac. Hanna Wasiak