Zofia Świątyńska (1898-1960)

Zofia Świątyńska urodziła się w 1898 roku i jako małe dziecko została adoptowana przez Kazimierę i Franciszka Możdżeńskich. Ponieważ miejscem adopcji był zakład opiekuńczy przy parafii kościoła w Żbikowie, ówczesny proboszcz, ksiądz Zarzecki, przez kilka miesięcy wizytował dom przybranych rodziców, do czasu upewnienia się, że dziecko znajduje się w dobrych rękach. Potem już zaniechał tych praktyk. Naukę szkolną Zosia rozpoczęła w Pruszkowie, ale dość wcześnie zaczęła myśleć o życiu zakonnym. Choć Możdżeńscy nie byli przeciwni tym planom, doradzali jej głęboki namysł . Decyzja nie została jednak do końca przemyślana. Opuściwszy Pruszków, wyposażona w tzw. wyprawę, którą należało wnieść do wspólnoty majątkowej zakonu, rozpoczęła nowicjat. Ale nie potrafiła się zaadaptować do nowego środowiska i po pewnym czasie wróciła do domu rodzinnego. Dalsza edukacja sprowadzała się do rozwijania umiejętności szycia, robót na drutach, haftowania, gotowania i ogólnie biorąc prowadzenia gospodarstwa domowego. Znajdujące się w zbiorach rodzinnych serwety, dekoracyjne poduszki, obrusy i bielizna pościelowa, ozdobione haftami i monogramami, zachwycały precyzją wykonania. Wkrótce założyła rodzinę, poślubiając Władysława Kołtuniaka, pracownika drukarni. Niestety, małżeństwo nie było szczęśliwe, ze względu na uzależnienie męża od alkoholu. Nałóg przyspieszył rozwój choroby zawodowej – ołowicy oraz gruźlicy, która obarczyła też potomstwo. Przedwczesna śmierć męża nastąpiła w 1929 r. a w 1936 r. zmarł 12-letni syn – Władysław. Wdowa z pozostałym trojgiem dzieci , Zbigniewem i Janem (w chwili śmierci ojca liczącym zaledwie 9 miesięcy) oraz córką Danutą znalazła się w trudnej sytuacji materialnej. Stan ten pogorszył wybuch wojny. Przetrwała ją wraz z dziećmi w sierocińcu przy kościele parafialnym w Żbikowie, opiekując się pensjonariuszami , gotując, piorąc, sprzątając i zarabiając w ten sposób na utrzymanie. Po wojnie też nie było jej łatwo, mieszkała z Janem i Danutą (Zbigniew po powrocie z obozu pracy w Niemczech ożenił się i usamodzielnił) w ciasnej izbie na poddaszu przy ul. Chopina. Musiała ciężko pracować, żeby mogła zdobyć zawód pozostała dwójka potomstwa. Jako pracownik fizyczny znalazła pracę w wypożyczalni książek przy ul.Kościuszki w Pruszkowie. Dużo czytała. Awansowała potem na stanowisko bibliotekarki. Udostępniła czytelnikom wiele książek ocalałych z czasów okupacji, lecz znajdujących się w okresie PRL na tzw. indeksie. Skromna, życzliwa, pogodna, zawsze gotowa wyszperać w katalogach coś interesującego i sięgać po książki z najwyższych półek, cieszyła się dużą sympatią, zwłaszcza młodzieży. Bardzo ciepło wspomina ją pruszkowianin, literat Michał Głowiński, w zbiorze swych opowiadań pt.: Miasteczko. Mimo pokaźnej tuszy, nie należała do osób najsilniejszych i najzdrowszych, stale cierpiała z powodu owrzodzenia przewodu pokarmowego. Gdy jednak matka, Kazimiera Możdżeńska, po złamaniu kości udowej została przykuta do łóżka, bardzo ofiarnie pomagała siostrze Felicji i nie szczędziła sił w zabiegach pielęgnacyjnych, dyżurując przy chorej. Była wrażliwym i zacnym człowiekiem. Zmarła w 1960 r. w szpitalu pruszkowskim po operacji dwunastnicy. Pewną ciekawostką jest akt zgonu, w którym jako rodzice figurują: Franciszek i Kazimiera Świątyńscy (imiona rodziców adopcyjnych, lecz nazwisko naturalnej matki). Została pochowana na Cmentarzu w Pruszkowie, obok swego syna Władysława, w tej samej alei , w której pochowano jej przybranych rodziców.