Genowefa Wolska z d. Możdżeńska (1908-1988)

Genowefa Możdżeńska (w dokumentach występująca niekiedy pod nazwiskiem „Możdżyńska”) urodziła się w 1908 roku w Pruszkowie. Najmłodsza z rodzeństwa , Gieniutka – a właściwie jak ją nazywano Niutka – była dzieckiem trochę czupurnym i zuchwałym. Świadczą o tym anegdotyczne już opowieści o ukryciu nowych „wyjściowych” butów , natychmiast zniszczonych bieganiną po rżysku przy ul. Chopina (gdzie wypasały się jeszcze wówczas kozy); konieczności przepytywania o temat ewangelii dla sprawdzenia obecności na mszy czy wreszcie sfałszowanie podpisu nauczyciela na świadectwie promocyjnym , co przyniosło wiele wstydu starszej siostrze Felicji , zmuszonej wytłumaczyć jakoś ten incydent. Po ukończeniu szkoły powszechnej edukacja Niuty obejmowała naukę kroju i szycia oraz odbywała się w szkole handlowej w Warszawie. W Warszawie też w 1933 r. i 1934 r. ukończyła kursy Polskiego Białego Krzyża (PBK), organizacji społecznej, ściśle związanej z obronnością państwa. Jedno z kół PBK działało w Modlinie, zajmując się akcją propagandowo-oświatową wśród poborowych. Celem była pomoc wojsku w czasie poboru i nawiązanie z przyszłymi żołnierzami kontaktu, ze względu na ich nie zawsze przychylne nastawienie do służby. Drugim celem była konkretna pomoc władzom garnizonu w prowadzeniu bibliotek wojskowych i cywilnych oraz w rozwoju oświaty, ze szczególnym uwzględnieniem żołnierzy- analfabetów. Podjęła tę pracę jako instruktorka w 1930 r. Kilka dni wcześniej, 30.09.1930 r. – po ukończeniu Szkoły Podchorążych w Bydgoszczy – zameldował się w Modlinie i objął dowództwo plutonu w kompanii 32 pułku piechoty ppor. Józef Wolski, przyszły jej mąż. Pierwszy żartobliwy liścik rozpoczął długą ich korespondencję – później niekiedy dość dramatyczną (zwłaszcza w czasach wojny):

Jaśnie Wielmożney Pani Dobrodzieyce Moyey, Genowefie de domo Możdżeńskiej primo voto – x, secundo voto – y, tertio voto – z, do ręki własney Woley by kamień młyńskiej na moyą głowę spadł alboli też czupryna na łokieć urosła, niż bym tak poniżon miał być jako ninie. Słowo kołem w uściech mi staye, a ręka posłuchu uczynić mi chce, by zwrócić się z prośbą ku Tey, Która ze swego naigrawania iako też szyderstwa słynną jest. A jednak niemocą złożon i osłabion wielce wzywam temi factami we własnych źrzenicach poniżon pomocy – o tempora! – białeygłowy i ścielę się do nóżek, prosząc o łaskawe przysłanie przez hajduka mego iednego libo dwojga foliałów oprawnych libo też nie , abym czytaniem frywolnych historyków czas delirium swey skracał i dozgonną gratias ku owey białeygłowie zachował. Co w braku inkaustu podłym ołowiem podpisuję Joseph secundo nomina Bronislaus Wolski + Pomian, podporucznik XXXII Regimentu strzelców pieszych koronnych, Pan na powietrzu chlebie et czarnej kawie (zbożowey) Anno Domini MCMXXXI, 8 Juni

W listopadzie 1934 r. została przeniesiona z Modlina do garnizonu w Brześciu nad Bugiem – być może nawet sama podjęła tę decyzję, spodziewając się tam większej samodzielności i niezależności działania. Rzeczywistość jednak okazała się daleka od wyobrażeń. Trudności powierzonego jej sektora kultury i oświaty powiększyło poczucie samotności i prowincjonalizm miasta należącego do Polski „B” oraz niejednolitego etnicznie. W listach do siostry Felicji dominował nastrój smutku, rezygnacji i nostalgii za życiem mniej monotonnym i ciekawszym. Szyderstwo losu miało je wkrótce dramatycznie „uciekawić”. Tymczasem, po prawie półrocznym okresie rozłąki z Józefem Wolskim, 9 kwietnia 1935 r. w kościele Zbawiciela w Warszawie odbył się ich ślub. Na przeprowadzkę i wspólne urządzenie domu trzeba było jednak czekać jeszcze rok. 30 sierpnia 1935 r. nastąpiło upragnione przeniesienie porucznika J. Wolskiego z Modlina do Lwowa, gdzie podjął on pracę wychowawcy w Korpusie Kadetów im. Piłsudskiego, jednocześnie rozpoczynając studia filozoficzne na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza. Ona pracowała w Brześciu, prowadząc kursy nauczania w 38 pułku piechoty, do lipca 1936 r. Pobyt małżeństwa we Lwowie to cztery adresy zamieszkania i przeprowadzki, połączone z urządzaniem na nowo wspólnego domu, a także opieka nad zamieszkałym w nim również Staszkiem Wolskim , bratankiem męża. W 1937 r. por. Józef Wolski został przeniesiony do 19 pp „Obrońców Lwowa” i w jego ramach wyjechał do Rembertowa na kurs kapitański . W listopadzie 1937 r. urodził się w Warszawie syn – Jacek. Młoda matka pozostała więc do końca roku w Pruszkowie pod opieką siostry Felicji i matki. Tuż po świętach Bożego Narodzenia tego roku (uwiecznionych na rodzinnej fotografii) mąż sprowadził ją do Lwowa. Do połowy 1938 r. nastąpił krótki okres stabilizacji , po którym w lipcu – na czas manewrów letnich męża i wakacji Staszka – udała się ponownie do Pruszkowa. Do Lwowa powróciła po około 2,5 miesiącach, w połowie września 1938 r. Tu na początku 1939 r. odbył się chrzest syna. Siostra Felicja przybyła na tę uroczystość tylko dzięki niezawodnej pamięci towarzyszącego jej syna Marka, który – po licznych zmianach adresów Wolskich – pomógł ustalić aktualne miejsce ich zamieszkania. W marcu 1939 r. kpt. Józef Wolski został przeniesiony z 19 pp do Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP) – Sarny, batalionu ckm „Małyńsk”. Mimo gorączkowego okresu poprzedzającego wybuch wojny, w czerwcu 1939 r. uzyskał on na Uniwersytecie Lwowskim dyplom mgr filozofii, a w połowie sierpnia został przeniesiony do samodzielnego batalionu fortecznego „Mikołów” na Górnym Śląsku. Zanim to nastąpiło, dokonała się kolejna przeprowadzka i sprowadzenie żony z synem ze Lwowa do Bereźnego, gdzie pozostali oni do czasu zajęcia tych terenów przez wojska radzieckie. Tam po klęsce kampanii wrześniowej, w końcu października, Józef Wolski w przebraniu przedarł się przez granicę, by nocą, pukając w okno mieszkania, nakazać żonie natychmiastowe pozostawienie całego mienia i ewakuowanie się w kierunku Warszawy. Sam nieznaną trasą udał się do Wyszkowa, a potem do Warszawy , by podjąć pracę konspiracyjną. Podróż z walizami w ręku i małym dzieckiem u boku nie należała do łatwych. Szczęśliwie na granicy przypadkowo spotkała swego brata Mundka, który wraz z rodziną usiłował przeprawić się na Wschód. Wszyscy udali się w kierunku Warszawy. Mieszkanie w Pruszkowie było zbyt niebezpieczne. Na początku 1940 r. Wolski pod zmienionym imieniem „Jacek”, wynajął w stolicy czynszowe mieszkanie przy ul. Chmielnej 120, gdzie zamieszkał z żoną i synem do chwili aresztowania, tj. 20 września 1941 r. Później zmuszeni do przeprowadzki żona i syn, prawdopodobnie z pomocą komórki konspiracyjnej, znaleźli mieszkanie na Tamce, gdzie mieszkali do wybuchu Powstania Warszawskiego. Okres Powstania przeżyli wraz z rodziną w Pruszkowie. Józef Wolski , więziony na Pawiaku, poddany niezwykle okrutnemu śledztwu został zamordowany przez Niemców 28 maja 1942 r. w zbiorowej egzekucji w Magdalence. Żona długo łudziła się cudownym jego ocaleniem i powrotem, choć tajna organizacja przekazała listę rozstrzelanych. Dopiero ekshumacja zwłok prowadzona w 1946 r. przez Komitet Polskiego Czerwonego Krzyża , przy czynnym udziale szwagra, przewodniczącego owego Komitetu , Stefana Wasiaka, potwierdziła ten tragiczny fakt. Doszczętnie spalone podczas Powstania mieszkanie na Tamce wyłoniło problem kolejnego lokum. Na pewien czas znalazła je w domu przy ul. Owocowej 13. Później szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało jej się przeprowadzić do sąsiedniej kamienicy przy Owocowej 17. Znów trzeba było się zagospodarować , kupować domowy sprzęt , meble. „Trzynastka” pozostała jednak „gniazdem”, miejscem gdzie syn mógł bezpiecznie przebywać po lekcjach, gdzie można było późnym popołudniem po powrocie z pracy – wprost z dworca – rozgrzać się łyżką zupy ugotowanej przez matkę lub siostrę, zmobilizować siły przed trudem dźwigania węgla z piwnicy i napaleniem w piecu pod „siedemnastką” , a w kryzysowych momentach także otrzymać „chwilówkę”. Podjęła pracę w Warszawie, więc sporo czasu zabierały dojazdy. Najpierw była zatrudniona jako księgowa w firmie „Nowickiego” (być może związanej z INCO), potem w latach 1952 – 1963 w administracji, jako starszy kontroler w Urzędzie Opłat Telekomunikacyjnych, a następnie do 1968 r. w biurze Centrali Zaopatrzenia i Zbytu Przemysłu Prywatnego. Warunki finansowe były skromne , więc z ulgą przyjęła ukończenie przez syna studiów na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Po krótkim okresie pracy w Biurze Projektów wyjechał on w latach 60. do Włoch, wkrótce zakładając tam rodzinę. Bardzo doskwierała jej ta rozłąka, choć przejście na emeryturę dało dużą swobodę (ograniczoną jedynie reżimami paszportowymi i wizowymi) wyjazdów do syna . Znów było to jednak życie na walizkach. Dziesiątki razy wyjeżdżała i wracała, dopóki pozwalało na to zdrowie. Gdy w sposób naturalny, ze względu na wiek , możliwości te zostały ograniczone – godzinami (bo rozmowy międzynarodowe zamawiało się za pomocą telefonistki) – czekała „pod trzynastką” na połączenie z Rzymem. Z wielką niecierpliwością wyglądała też listów, gotowa je czytać po kilka razy dziennie. Ogromnie cieszyła się wnukami: Witkiem i Sabiną, przywożąc opowieści o ich sukcesach i wyczynach, przechowując pierwsze rysunki , pamiątki komunijne, a nawet mleczne ząbki. Jej hobby stanowiło pisanie wierszyków i różnych inscenizacji dla dzieci. Jedna z takich inscenizacji („Chochoły”) została zrealizowana w latach 50. (nie bardzo dziś wiadomo, dlaczego uczestniczył w jej oglądaniu internowany wówczas Władysław Gomułka). Niektóre z wierszy były publikowane w dziecięcym czasopiśmie pt.”Świerszczyk”. Lubiła posługiwać się zdrobniałymi imionami, np. Felutek, Hanutek, Jacusik, Ziczek, choć też czasem używała innych tworzonych przez siebie określeń, np. „Marczyński” albo „Ciupelek”. Była estetką, lubiła efektowne stroje, kapelusze, piękną porcelanę, kryształy, ceramikę, ładne nakrycia stołu. Dużo starań wkładała w „ocieplenie” wnętrza mieszkania, ładne w nim drobiazgi, estetycznie ułożone kwiaty. Kiedy już niesprawność fizyczna przykuła ją do łóżka i przebywała w Zakładzie Opieki Sióstr Felicjanek przy ul. Nowowiejskiej w Warszawie, leżąc – dyrygowała sposobem rozmieszczania ozdób choinkowych. Zmarła wskutek dysfunkcji nerek i zaburzeń krążenia 20 czerwca 1988 roku, nie wiedząc o śmierci zmarłej trzy miesiące wcześniej siostry Felicji.


Oprac. Hanna Wasiak